Bento #2 - bonsai

3 komentarze

Czy wspominałam już, jak bardzo lubię Japonię? :)
Bonsai zawsze mnie fascynowały. Straszliwie podobały mi się te miniaturowe drzewka, wyglądające jak ich duże odpowiedniki. Ale chyba wszystko co małe, jest urocze - nawet mini pomidorki :)
Tak czy siak, miałam w swej karierze ogrodnika dwa takie drzewka, przy czym "miałam" to kluczowe słowo. Jako że pod moją opieką usychają nawet kaktusy (i naprawdę nie mam zielonego pojęcia dlaczego!), taki sam los niestety spotkał drzewka.
Obecnie w mieszkaniu mam cztery rośliny doniczkowe, odziedziczone po właścicielce mieszkania i staram się być dla nich trochę lepszym "podlewaczem", niż byłam do tej pory - póki co, wszystkie roślinki żyją. A braki w bonsai rekompensuję sobie inspirowanym tymi małymi drzewkami bento.


Bento #2 - bonsai

Składniki: (1 porcja)
  • kilka ugotowanych różyczek brokuła (najlepiej świeży)
  • szklanka mieszanki chińskiej
  • torebka ryżu
  • 3 łyżki ugotowanej kaszy gryczanej
  • skórka z cukinii lub ogórka
  • przyprawy: sól, pieprz, sos sojowy, imbir w proszku

Przygotowanie:
1. Gotujemy ryż zgodnie z instrukcją na opakowaniu.
2. Smażymy mieszankę chińską, doprawiając według uznania.
3. Na dno pudełka wykładamy cienką warstwę ryżu, na to usmażone warzywa, a na wierzch resztę ryżu - zwracamy uwagę, aby dokładnie zakryły warzywa, mają tworzyć białe tło.
4. Wycinamy ze skórki niski prostokąt i zwężający się ku górze trapez, oba o tej samej szerokości. Prostokąt układamy ciemniejszą stroną skórki do góry, trapez na wierzch jaśniejszą, tak, aby nakładał się na prostokąt. To nasza doniczka.
5. Z kaszy gryczanej tworzymy pień drzewka - powinien być wygięty jak w prawdziwym bonsai, nie idący prosto ku górze.
6. Różyczki brokuła rwiemy na mniejsze i wciskamy je w ryż w odpowiednich miejscach, tworząc kępy liści.

Koszt: ok. 2,70zł


Sernik z białą czekoladą

8 komentarze

Jak żyję, nie spotkałam w życiu osoby, która nie lubiłaby serników. Jak to jest, że wszyscy uwielbiamy to ciasto, skoro twarożek sam w sobie nie jest najbardziej lubianym produktem? I o co chodzi z tym, że największymi fanami serników są mężczyźni? ;) Ten, który wam dziś proponuję, to istna szlachta wśród serników na zimno - kremowy, słodki, mocno czekoladowy i z dodatkiem czekoladowych ciastek. Robiłam go do tej pory dwa razy i w obu przypadkach zniknął w całości już na drugi dzień :) 
(przepis wg Doroty z Moich Wypieków, nieco zmodyfikowany przeze mnie)


Sernik z białą czekoladą

Składniki: (na tortownicę 23cm średnicy)
  • 360g twarożku
  • 300ml śmietany kremówki
  • 1 łyżka z lekkim czubkiem cukru pudru
  • 3 łyżeczki żelatyny rozpuszczonej w 3 łyżkach gorącej wody
  • aromat lub ekstrakt waniliowy
  • 200g czekolady białej
  • 50g czekolady gorzkiej
  • 100g + 350g (razem 450g) herbatników kakaowych
  • 150g masła

Przygotowanie:
1. Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia - również boki.
2. Herbatniki (350g) kruszymy bardzo drobno, ewentualnie rozdrabniamy blenderem lub w malakserze. Mieszamy okruszki z roztopionym masłem (całość ma mieć konsystencję mokrego piasku), po czym wykładamy masą dno i boki tortownicy, mocno dociskając. Wstawiamy formę do lodówki na pół godziny, aż spód stwardnieje.
3. Do miski wrzucamy twarożek, śmietanę, cukier i aromat lub ekstrakt waniliowy, mieszamy krótko mikserem tylko do połączenia.
4. Białą czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej i powoli dodajemy do masy serowej, miksujemy tylko do połączenia składników.
5. Stopniowo dodajemy WYSTUDZONĄ żelatynę, dokładnie miksując masę po każdej porcji.
6. Resztę herbatników łamiemy w niewielkie kawałki i wrzucamy do sera - tym razem mieszamy delikatnie łyżką, aby kawałki ciastek były w masie zatopione
7. Wylewamy serową masę na zimny spód z herbatników i wstawiamy do lodówki na ok. godzinę.
8. Po tym czasie sprawdzamy, czy masa zastygła z wierzchu. Jeśli jest dość sztywna, wtedy możemy rozpuścić w kąpieli wodnej gorzką czekoladę i ozdobić sernik wg uznania.
9. Gotowe ciasto wstawiamy do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na całą noc, do całkowitego zastygnięcia.


Bento #1 - miś pod kołdrą

6 komentarze

Moja fascynacja Japonią jest w pewnych kręgach znana bardziej niż ja sama. Trudno mi powiedzieć, skąd to uwielbienie dla tych wszystkich dziwactw, słodkości, różnic kulturowych i języka. Może w poprzednim wcieleniu byłam Japończykiem? Nie mam pojęcia.
Równie mocno ciekawi mnie też kuchnia japońska, bo ma takie połączenia smaków, jakich nie znajdzie się nigdzie indziej. Przerobiłam chyba większość japońskich kanałów kulinarnych na Youtube, a efektem tego są wyraźne wpływy dalekowschodnie w moim kucharzeniu - sos sojowy jest u mnie w ciągłym użytku.
Czasem jednak inspiracja to za mało i mam chęć zrobić coś kropka w kropkę japońskiego. I dopadła mnie taka chęć wtedy, gdy obiecałam M., że podrzucę mu kanapki do pracy. Ale jako że zwykłe kanapki to nuda, zrobiłam coś, co zawsze chciałam: bento, czyli obiad na wynos, który je się także (a może właśnie głównie) oczami. Co prawda to poniższe  nie jest tym "oryginalnym" pierwszym jakie zrobiłam, ale jest póki co moim ulubionym - bo oczywiście nie skończyło się na jednym.


Bento #1 - miś pod kołdrą

Składniki: (1 porcja)
  • torebka ryżu (60gr)
  • 1 cebula (15gr)
  • 1 ząbek czosnku (13gr)
  • kawałek korzenia imbiru (10gr)
  • 2 jajka (50gr)
  • 2 mini pomidorki (50gr)
  • kilka liści sałaty (30gr)
  • plasterek szynki (15gr)
  • plasterek sera topionego (30gr)
  • odrobina masła
  • przyprawy: sól, pieprz, cukier, sos sojowy, koperek, kawałek wodorostu nori, odrobina majonezu

Przygotowanie:
Ryż:
1. Gotujemy ryż do miękkości (uwaga, aby nie rozgotować).
2. Na patelni smażymy do złotego koloru pokrojoną drobno cebulę i korzeń imbiru, pod koniec smażenia dodajemy posiekany czosnek.
3. Do warzyw dodajemy ryż, łyżkę sosu sojowego, łyżeczkę cukru oraz sól i pieprz do smaku. Mieszamy dokładnie - ryż powinien być nieco klejący. Zostawiamy do ostygnięcia.


Jajko-kołdra:
1. Na patelni roztapiamy masło.
2. Jajka rozbijamy do miseczki, mieszamy z solą, pieprzem i koperkiem (pamiętamy, aby nie dorzucać tam za dużo przypraw).
3. Smażymy płaski omlet, uważając, aby go nie porwać.
Układanie w pudełku:
1. Boki pudełka wykładamy sałatą, musi ona nieco wystawać w górę.
2. Lepimy 6 podłużnych kulek z ryżu - cztery małe (na uszy i łapki) oraz dwie większe (na tułów i głowę). Najprościej zrobić do przy pomocy folii spożywczej, instrukcja jak to wykonać, obok:
3. Układamy głowę misia na liściach sałaty jak na poduszce, do tego doklejamy uszy (jeśli się nie trzymają głowy, można w roli wykałaczki użyć kawałka makaronu spaghetti - zanim zaczniemy jeść, to pod wpływem wilgoci makaron zdąży zmięknąć), a potem kładziemy tułów.
4. Przycinamy omlet do kształtu prostokąta i przykrywamy misia po szyję.
5. Dokładamy łapki misia.
6. Z plasterka szynki wycinamy kwiat i wciskamy go między misia a ściankę pudełka. Instrukcja jak taki wyciąć, obok: 
7. Puste przestrzenie wypełniamy mini pomidorkami.
8. Z plasterka sera topionego wycinamy trzy elipsy - dwie mniejsze na uszy, większa na mordkę. Układamy na ryżu, w razie potrzeby przyklejając na majonez. (niestety M. wyjadł ser poprzedniego wieczora i musiałam narysować majonezem całość ;))
9. Z wodorostu nori wycinam kształt nosa, buzię i zamknięte powieki i układam odpowiednio.
10. W razie potrzeby można podkreślić powieki majonezem (ja to zrobiłam, bo na ciemnym ryżu nic nie było widać).

Koszt: ok. 2,73zł



Klasyczne drożdżówki

4 komentarze

Może to zabrzmi przedziwnie, ale nigdy w życiu nie piekłam jeszcze drożdżówek! Nigdy nie byłam ich wielką fanką, a gdy jeszcze mieszkałam w rodzinnym domu, mama uważała że mam dwie lewe ręce do gotowania - a do wypieków chyba nawet trzy lewe ręce. Nie, żeby nie miała racji w sumie, bo bałam się piec cokolwiek i zawsze twierdziłam, że na pewno mi nie wyjdzie.
Przyznam, że dalej trochę obawiam się słodkich wypieków i jak ciasto na pizzę czy tartę zagniatam "na oko" i z pamięci, tak przy słodkościach wolę trzymać się przepisu i nie ingerować w oryginalne proporcje. Ostatnio jednak znalazłam w lodówce zapomnianą po pieczeniu pizzy resztkę drożdży i stwierdziłam, że szkoda by było je wyrzucić. Co więc z nich zrobić? Słowo "drożdżówki!" przyszło mi na myśl jako pierwsze i myśl ta była tak uporczywa, że za nic nie chciała odejść :) Upiekłam więc te pierwsze w życiu drożdżówki i albo mam wrodzony talent, albo to wcale nie takie trudne jak mi się wydawało.


Klasyczne drożdżówki

Składniki: (14-16 sztuk)
  • ok. 4 szklanki mąki pszennej (nie mieli akurat razowej, więc u mnie tym razem typ 650 - nie używam w kuchni mąki tortowej w ogóle, bo uważam że jest niezdrowa i zapychająca)
  • 30g drożdży
  • szklanka mleka
  • 3 łyżki masła
  • 1 całe jajko
  • 2 żółtka
  • 3 łyżki cukru
  • dżem lub twarożek (uwaga: najlepszy jest twardy dżem, twarda marmolada lub suchy twarożek, lejąca konsystencja spowoduje, że nadzienie wycieknie)
  • pół łyżeczki soli
  • aromat lub ekstrakt waniliowy
Kruszonka:
  • pół szklanki mąki
  • 40g masła
  • 3,5 łyżki cukru

Przygotowanie:
1. Mleko z cukrem podgrzewamy - nie może być gorące, ma być tylko ciepłe. Przelewamy do miski, dodajemy drożdże oraz szklankę mąki i mieszamy. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na jakieś 15 minut, aż drożdże zaczną "chodzić".
2. Do przygotowanego rozczynu dodajemy roztopione masło, jajka, sól i aromat waniliowy. Wyrabiamy ciasto do połączenia składników.
3. Teraz jest najważniejszy etap w wyrabianiu ciasta, od niego zależy to, jak nasze drożdżówki będą puszyste i miękkie. Ciasto drożdżowe należy wyrabiać dość długo - ja mierzę to tak, że jak zaczynają mnie boleć ręce to jest już dobre :) Jeśli klei się za mocno do rąk, można podsypać mąką, ale należy pamiętać, aby nie za dużo, bo będzie zbyt twarde. Idealna konsystencja jest wtedy, gdy ciasto jest bardzo gładkie i daje się formować prawie jak plastelina.
3. Wyrobione ciasto odkładamy z powrotem do miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na godzinę lub nawet trochę dłużej, aż podwoi swoją objętość. Można łatwo sprawdzić gotowość ciasta, wbijając w nie palec. Jeśli po jego wyjęciu dziura pozostanie jak na zdjęciu poniżej - ciasto jest wyrośnięte. Jeśli dziura znika, wtedy należy dać mu jeszcze trochę czasu.
4. Wyjmujemy z miski wyrośnięte ciasto, krótko wyrabiamy raz jeszcze i formujemy walec. Przecinamy na pół, potem każdą połówkę znów na pół i tak aż uzyskamy odpowiednią ilość równych kawałków (u mnie było to 16).
5. Każdy kawałek spłaszczamy na dość cienki placek, do środka wkładamy nadzienie i szczelnie zamykamy bułeczkę od spodu. Formujemy w podłużny kształt.
6. Drożdżówki układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i odstawiamy na jakieś pół godziny pod ściereczką do dalszego wyrośnięcia.
7. Robimy kruszonkę: do miski wsypujemy mąkę, miękkie masło i cukier i wyrabiamy między palcami.
8. Smarujemy wierzch drożdżówek jajkiem i posypujemy kruszonką.
9. Wkładamy bułeczki do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na ok. 30 minut (kontrolujemy kolor i spód drożdżówek - jak są ładnie brązowe, to koniec pieczenia)

Koszt: ok. 5zł



Mini-zapiekanki z niczego

0 komentarze

Znacie takie momenty, gdy jeszcze byście coś zjedli, bo na obiad było tylko jedno danie i tak jakoś ciągle pusto w brzuchu? Ja znam i to chyba częściej, niż bym chciała.
Tamtego dnia miałam anginę i absolutne zero sił na kucharzenie, więc M. jako ten dobry mężczyzna dzielnie postanowił ugotować mi rosół. No i niby coś tam się zjadło, niby po obiedzie a jednak jakoś tak smak na coś jeszcze się ma. Rady nie było - zakasałam rękawy i otworzyłam lodówkę.
Ta zawartością nie poraziła. Mówiąc ściślej, więcej w niej nie było niż było, a im bardziej czegokolwiek w niej szukałam, tym bardziej niczego w niej nie było (dlatego właśnie zakupów w domu pilnuję ja, ale cicho). Kawałek pora i marchewki, dwa plasterki szynki, dwa jajka, masło, resztka śmietany, resztka sera i mleko. To wszystko, daję słowo. No, był jeszcze makaron ugotowany do rosołu.
Ale jak widać, można zrobić coś z niczego. W takich momentach znów czuję się jakbym była studentką.



Mini zapiekanki z niczego

Składniki: (2 porcje)
  • 1/3 pora (55gr)
  • 2 jajka (5ogr)
  • 2 plasterki szynki (30gr)
  • 2 łyżki startego żółtego sera (50gr)
  • łyżka śmietany (30gr)
  • szklanka ugotowanego makaronu muszelki (1zł)
  • odrobina masła
  • przyprawy: sól, pieprz, zioła prowansalskie, gałka muszkatołowa

Przygotowanie:
1. Małe naczynie ceramiczne do zapiekania smarujemy masłem. Ja swoje skorupy kupiłam w Biedronce i straszliwie żałuję, że zaopatrzyłam się w tylko dwie sztuki, bo są rewelacyjne. Wyglądają tak:
2. Na spód ląduje warstwa makaronu, oprószamy lekko solą i pieprzem.
3. Pora kroimy dość drobno, posypujemy nim makaron.
4. Plastry szynki rwiemy na kawałeczki i rozrzucamy je po wierzchu zapiekanki.
5. Oddzielamy białka od żółtek: białka lądują w oddzielnej miseczce. Na środku każdej zapiekanki robimy małe wgłębienie i wlewamy w nie żółtko w całości.
6. Do białek dodajemy śmietanę, starty ser, sól, pieprz, zioła prowansalskie i gałkę muszkatołową. Dokładnie mieszamy i wylewamy na zapiekankę, omijając żółtko.
7. Całość idzie do piekarnika na 10-15 minut w 160 stopni, aż jajko się zetnie a por będzie miękki.

Koszt: ok. 2,65zł



Zupa krem z marchewki

0 komentarze

Parafrazując słynne powiedzenie o koniu - marchew jaka jest, każdy widzi. Szał nie ma miejsca. A jednak to podstawowe warzywo we wszystkich przyprawach typu "Kucharek", jest w zupach, sosach, pieczeniach. Spróbujcie jej nie dodać, a różnica w smaku będzie wyczuwalna od razu.

Więc skoro jest tak ważna w kuchni, dlaczego tym razem nie wyciągnąć jej z tego tła i nie uczynić jej główną bohaterką na stole?
Któregoś dnia złapałam przysłowiowego lenia i nie miałam większej chęci na tworzenie obiadu. Żołądek jednak, cwana bestia, nie dał się tak łatwo oszukać i zmuszona byłam zajrzeć w zakamarki lodówki z nadzieją, że z tych nędznych resztek skleję jakieś sensowne danie. Wyszła zupa krem z marchewki.


Zupa krem z marchewki

Składniki: (4 porcje)
  • 1kg marchwi (1,50zł)
  • kostka serka topionego (1,30zł)
  • 1 ząbek czosnku (13gr)
  • ok. szklanka mleka (50gr)
  • kromka chleba (12gr)
  • świeża pietruszka (1,20zł)
  • przyprawy: listek laurowy, przyprawa typu "Kucharek", pieprz, imbir mielony, gałka muszkatołowa

Przygotowanie:
1. Marchew obieramy, tniemy w plasterki (grube, cienkie - bez różnicy) i wrzucamy do  lekko osolonego wrzątku wraz z listkiem laurowym. Gotujemy, aż będzie miękka, ale nie rozgotowana.
2. Odlewamy wodę (nie musi być idealnie cała) i dorzucamy do marchewki ząbek czosnku oraz topiony serek.
3. Miksujemy wszystko blenderem na gładki krem, stopniowo dolewając mleko do pożądanej konsystencji - ja na przykład wolę bardziej gęste.
4. To jest czas, gdy zupę doprawiamy - dosypuję przyprawy na oko i próbuję, pamiętając, żeby nie przesadzić z imbirem i gałką.
5. Opcjonalnie - przygotowujmy grzanki z chleba (kroję w drobną kostkę, posypuję ziołami i smażę na niewielkiej ilości oleju) i siekamy pietruszkę.
6. Zupa ląduje w miskach i można jeść :)

Koszt: ok. 4,75zł




Jak się to wszystko zaczęło? Banalnie.

0 komentarze

Wiecie, że do osiemnastego roku życia nie miałam zielonego pojęcia o gotowaniu? Szczytem moich osiągnięć było ciasto z proszku i jajecznica na pomidorach i wtedy wydawało mi się, że to całkiem w porządku.

Trochę paradoksalnie wszystko zmieniło się, gdy zaczęłam studiować i stwierdziłam że a nie, takiego wała, nie będę jadła konserw i odgrzewanej fasolki ze słoika. Pamiętam, że moim pierwszym "popisowym" daniem był gulasz z pomidorami – trochę za wodnisty i za mało pachnący, ale przecież w końcu mój! 
Bardziej jednak niż to, że wyszło mi coś całkiem zjadliwego zaskoczył mnie fakt, że gotowanie okazało się... przyjemne. Mieszanie, siekanie, doprawianie i próbowanie było przyjemne do tego stopnia, że szybko stało się moim hobby, a w późniejszym czasie nawet wyzwaniem - gdy za punkt honoru stawiałam sobie stworzenie obiadu tylko z tego, co mam w lodówce. Jak twierdzi M., udaje mi się to całkiem nieźle.

Ale dość już o mnie - pora obiadowa się zbliża, czas otworzyć lodówkę.

 
  • Lodówka Otwarta! © 2012 | Designed by Rumah Dijual, in collaboration with Web Hosting , Blogger Templates and WP Themes